24.11.2012

1. Capitolo


(...) Minęłam ostatnie drzewa i przedarłszy się przez pas wyznaczający skraj lasu paproci, znalazłam się w utopijnym miejscu. Idealnie okrągła polana, usiana białymi i fioletowymi kwiatami. Do uszu dochodził słodki szmer płynącego nieopodal strumienia. A słońce wisiało na niebie tuż nad głową, zalewając łąkę strumieniem ciepłego, złotawego światła. W oszołomieniu szłam przed siebie po miękkiej trawie. Miejsce przypominało piękne, obrazki z dziecięcych opowieści. Był tam też książę, obejmujący mnie swym silnym ramieniem. Trzymając mą rękę, patrzył w oczy zupełnie jakbym była tylko dla niego i tylko jego...



     Ze snu wyrwa mnie głośny dźwięk budzika. Przeklinając wstaje z łóżka i ruszam do łazienki. Zimny prysznic, tak bardzo znienawidzony przeze mnie, całkowicie przegania resztki snu. Po porannej toalecie idę do kuchni. Śniadanie czeka już na stole: zarówno to domowe, jak i paczuszka do pracy. Przez głowę przemknęła nieprzyjemna myśl 'znowu ona' Siadam do stołu i po kilku minutach śniadanie znika. Jeszcze tylko ostatnie przygotowania i...
- Wychodzę! – nie czekając na odpowiedź, zamykam drzwi za sobą
Zakładam białe słuchawki na uszy z naiwnością wierząc, że muzyka zagłuszy myśli, wspomnienia, przegapione szanse, wyrzuty sumienia i całą resztę. Nie pomaga, jak zwykle...
Ruszam przed siebie, zatapiając się w rytm Jamesa Morrisona. Zatrzymuję się przed przejazdem kolejowym, przepuszczam jadący pociąg. 24 wagony. Po chwili ruszam dalej, znowu w zadumie. Przerywam ponure myśli wchodząc do antykwariatu. Kolejny dzień wśród starych, zakurzonych, książek i antyków. Nienawidzę kurzu, ale i tak przychodzę. 'Ten ostatni raz...' Wzdycham ciężko i otwieram drzwi. Instynktownie rozglądam się po pomieszczeniu: podłoga pokryta pomarańczową wykładziną, przy wejściu składane krzesełka dla dzieci, a ściany upstrzone wycinkami z gazet. Zegar na ścianie głośno tyka. Wszędzie pałętają się rośliny w plastikowych donicach, jakby mało było tutaj bibelotów. Pomieszczenie przedziela długi kontuar zastawiony przepełnionymi drucianymi koszyczkami na dokumenty, a każdy z nich oznaczony jaskrawą naklejką.
- Witaj kwiatuszku - z uśmiechem witam mnie staruszka siedząca za kontuarem, trzymająca w pokrytych zmarszczkami dłoniach długopis.
Jak zwykle ubrana w szarą garsonkę i śnieżnobiałe włosy spięte w kok.
- Dzień dobry Pani Hope - grzecznie odpowiadam, wieszając sweterek na hak.
Tak jak każdego dnia, podchodzę do ekspresu do kawy. Zaparzam dwie: czarną dla niej, białą dla mnie. Podchodzę do staruszki i na podstawkę kładę zielonkawy kubek. Kobieta z pod okularów spoglądam na mnie i się uśmiecha.
- Nie mogę uwierzyć, że czas tak szybko zleciał. Będę tęsknić - mówi, a ja dostrzegam smutek w jej oczach
- Przecież wrócę
- Obie wiemy, że nie chcesz tego...
Wdycham ciężko. 'Anioł nie człowiek' - powtarzam w myślach i zabieram się do pracy

Dzień powoli dobiega końca. Zaczyna do mnie docierać, że po raz ostatni trzymam w dłoniach starą, fioletową szmatkę i przecieram kurz ze srebrnej szabli. Ogarnia mnie smutek i bezwładnie pozwalam zlecieć po policzku samotnej łzie. Naglę czuje jak małe, wątłe ciało obejmuje mnie ramieniem i całuje w czoło. Mimowolnie kołysze mnie i powtarza, że wszystko będzie dobrze. Staram się jej wierzyć. Spoglądam w jej błękitne, okalane licznymi zmarszczkami oczy i dostrzegam iskierkę, która daje mi siłę by już nie płakać. Wtulam się w nią.
- Da Pani sobie radę? - pytam, wiedząc i tak jaka będzie odpowiedź
- Oczywiście - uśmiecha się, a ja pozwalam sobie zaciągnąć się zapachem typowych dla niej perfum

     Zegar wypija godzinę siedemnastą, a ja podchodzę do zlewu i po raz ostatni myję swój kubek w kłapouchego. Kąciki moich ust, unoszą się ku górze na myśl jak bardzo będę tęsknić za tym miejscem, za specyficznym jego zapachem i kochaną staruszkę, którą traktuję jak własną babcię. Z westchnieniem nakładam na siebie sweterek i wyciągam z kieszeni słuchawki. Jestem gotowa do wyjścia.
- Motylku! Prędziutko, prędziutko! - pogania siwowłosa kobieta
- Już idę - śmiej się na jej słowa i gaszę za sobą światło.
Czekam, aż staruszka zakluczy drzwi.
- Tylko dbaj o siebie dziecino! Pamiętaj, że zawsze możesz tu wrócić i zawsze możesz na mnie liczyć. Odzywaj się jak tylko będziesz mogła! Ucz się pilnie i nie zaniedbuj zajęć! Pamiętaj, aby wieczorami cieplej się ubierać i w słoneczne dni nie zapominaj o kapeluszu! - grozi palcem wskazującym - I nie nakładaj na siebie zbyt dużo zajęć! Od czasu do czasu zaszalej! - puszcza perskie oko i wyciąga z kieszeni garsonki, białą kopertę - A tu masz premię za ostatni kwartał
- Ależ nie mogę tego przyjąć, już dostałam od Pani podwyżkę!
- Nie pyskuj smarkulo tylko bierz co Ci dają
Chichocze z jej pozytywnego podejścia do życia - Nie mogę! Proszę za te pieniądze, kupić coś wnuczkowi, z pewnością przyda mu się nowa kamizelka - odmawiam, przywołując w myślach obraz małego grubaska w ubrudzonej od czekolady kamizelce z Bobem Budowniczym
- On od rozpieszczania ma rodziców, a ty od tego masz mnie! Proszę, zostaw je sobie na czarną godzinę...
Dziękując, przytulam ją z całej siły i przyrzekam, że jej nie zawiodę! Po raz ostatni spoglądamy na siebie.
- Mam nadzieje, że do zobaczenia - mówi i rusza w przeciwną dla mnie stronę




Drzwi od kuchni są otwarte, Mary radośnie rozmawiała przez telefon z jakimś wujkiem. Mówi coś, że nie może się doczekać, aż w końcu zobaczy jego dopiero, co urodzoną córeczkę. Ojciec przewraca oczyma jak tylko to słyszy. Posadzka delikatnie skrzypi pod moim ciężarem.
- Część - mówi ojciec z za gazety - Jaki Ci minął dzień?
- Jak zawsze - odpowiadam to co zwykle i siadam do stołu, a kobieta kładzie przede mną talerz gorącej, cudownie pachnącej zupy. Wygląda smakowicie. Ogórkowa, moja ulubiona.
- Dziękuje, nie jestem głodna - kłamię odsuwając od siebie naczynie i ruszam na górę
- Gdzie idziesz? Posiedź z nami, chciałam wyprawić ci pożegnalny poczęstunek, same przysmaki, to co najbardziej lubisz - mówi zdesperowana i nerwowo spogląda w stronę ojca
- Usiądź będzie miło - wypowiada się, z wciąż wzrokiem wbitym w rubryczkę sportową
- Jestem zmęczona, a muszę jeszcze sprawdzić czy wszystko zabrałam
- Może Ci pomogę? - proponuje Mary
- Nie wysilaj się - odpowiadam gniewnym tonem i ruszam do pokoju
Zamykam za sobą drzwi i spoglądam na dwie, otwarte walizki na łóżku. Już wkrótce...
Ostatni raz upewniam się czy wszystko spakowane i z trudem udaje mi się je zamknąć.


W nocy silny i mroźny wiatr pochodzący z północy śwista na zewnątrz, porywając gałęzie drzew to w jedną to w drugą stronę. Potężna siła jaką za sobą niesie wyładowuje się również na oknach mieszkania, które robiły wystarczająco głośny hałas, by obudzić domownika. Jednak mnie nie przeszkadzały, nigdy tak naprawdę nie przeszkadzały. I tak nie śpię już od dłuższego czasu. Leże na pustym i zimnym łóżku przykryta skrawkiem pościeli, która okrywa jedynie moje chłodne stopy. Co jakiś czas spoglądałam na stojący zegarek, aby dowiedzieć się ile już nie śpię. Leżę bez czynnie. Za niespełna pięć godzin, które są dla mnie wiecznością ma odbyć się lot. Zdenerwowana i zarazem podekscytowana, przypominam sobie jak pierwszy raz leciałam samolotem do Forks.
Miałam zaledwie szesnaście lat i towarzyszyły mi te same uczucia co teraz.
Wtedy nie mogłam uwierzyć, że opuszczam słoneczne Phoenix i przeprowadzam się do małego miasteczka położonego na północno-zachodnim krańcu Waszyngtonu, na półwyspie Olympic. Tutaj pada częściej, niż w jakimkolwiek innym miejscu w Stanach i jest to jedyna rzecz, jaka wyróżnia tę mieścinę. Niema ekskluzywnych sklepów, ani ciekawych atrakcji turystycznych.
To właśnie przed tymi posępnymi, deszczowymi chmurami uciekła moja matka, gdy miałam zaledwie parę miesięcy. Ona uciekła, a ja spędzałam w Forks cztery tygodnie każdego lata. Mimo to, po latach zgodziłam się wrócić i zamieszkać z tatą - komendantem miejscowej policji. Powody mojego przyjazdu, nie były szczególnie ważne. Mama ponownie wyszła za mąż za Phila, który jako zawodowy baseballista, dużo podróżował, przez co z początku matka zostawała ze mną, ale bardzo tęskniła. Było jej naprawdę ciężko, więc postanowiłam, że będzie lepiej jeśli zamieszkam z ojcem.
Straszne były początki: nowa szkoła, znajomi. Eh. Lecz z czasem przywykłam do deszczowego trybu życia i na dobre klimatyzowałam. Tak, że wracać już nie chciałam! Przyjaciele dali mi siłę. Nie była to tylko kwestia przyzwyczajenia ale i też... miłości. Zakochałam się. Jednak każda historia ma swój koniec i kres mojej bajki w końcu zgasł. Bańka mydlana pękła i wszystko się zmieniło. Zaręczyny ojca, pojawienie się Mary, studia, on i całe reszta bzdur...
Może mogło mnie to ominąć, może nawet mogło się gorzej skończyć. Natłok złośliwych spojrzeń, komentarzy, uszczypliwości. Masa malutkich szpileczek wbijanych przez wszystkich. Wszystko przełamało szalę i stało się... O 4 nad ranem zasnęłam.

     Taksówka się spóźniała, prawdopodobnie z powodu pogody jaka panowała. Nic nie szkodzi. Nie odebrałam tego jako złą wróżbę - ot, było to nieuniknione. W trójkę, pomiędzy walizkami czekaliśmy na ganku. Charlie zaproponował, że odwiezie mnie na lotnisko, jednak wizja podróży policyjnym radiowozem sprawiła, że grzecznie odmówiłam. Gdy podjechała żółta taksówka, zapakowaliśmy bagaże.
- Włożyłem Ci do podróżnej torby gaz pieprzowy - przytulił mnie mocno do siebie i trzymał tak dłuższą chwilę - Pamiętaj, że zawsze możesz wrócić do domu
- Wiem - odpowiadam ściskając go mocniej - Kocham Cie tato
W odpowiedzi całuje mnie w czoło. Żadne z nas nigdy nie należało do ludzi zbyt wymownych.
- Będziemy tęsknić. Pamiętaj, że zawsze będziesz tu mile widziana - kobieta podchodzi, chcąc przytulić mnie do siebie
Instynktownie się odsuwam i podaje jej rękę, żegnając się z nią.
Wsiadam do samochodu, ostatni raz spoglądam na parę zakochanych, uśmiecham się
Bądźcie szczęśliwi...



     Odprawa dłużyła się jak na złość. Robiłam wszystko by tylko przyśpieszyć czas i wsiąść do samolotu. Dwie i półgodziny później przyleciał samolot, który miał spóźnienie wywołane pogodą. Można było się tego spodziewać. Miał również być odwołany lot jednak zrezygnowali. Pośpiesznie wsiadłam do maszyny i odliczałam minuty do odlotu. Kiedy samolot wzbił się w górę zamknęłam oczy i zaczęłam sobie wyobrażać jak to wszystko będzie wyglądać, gdy dolecą. Czułam się tak cudownie z tego powodu. Euforia po części wypełniła moje puste serce, bijące tylko z powodu dostarczanego tlenu... Po bardzo długim czasie marzenia, rozchyliłam powieki, aby spojrzeć za okno i dowiedzieć się czy już dolecieliśmy, ku memu zdziwieniu byłam już na miejscu, zauważyła Colosseum, na którego widok się uśmiechnęłam.
- Jestem w domu - pomyślałam i po policzku spłynęła mała łza szczęścia

13 komentarzy:

  1. Hej, hej :)

    Hmm, no dobra, to rozumiem, że opowiada mi to wszystko Camile? Taa? Kurde, ta moja pamięc, przed chwilą patrzyłam do bohaterów, jak się zwie gówna bohaterka, a już nie pamiętam. Maskara. Ale dobra, mam nadzieję, że zapamiętałam, bo nie chce mi się teraz przeskakiwać znów do tej zakładki, bo mi się komentarz sakuje, a w tekscie nic nie było na temat jej imienia. W pewnym momencie zaczęło wszystko mi się kojarzyć ze Zmierzchem. Forks, matka która wyszła za bejspolistę, ojciec policjant - Charlie. I nawet zaczęłam się zastanawiac, czy przypadkiem nie czytam FF zmierchowego.. I w sumie, teraz tak nie jestem pewna, czy to tylko takie odeniesienie, bo jestes fanką tej sagi, czy może naprawdę ma to jakieś zanczenie, ale dobra. Mało ważne.

    Hmm.. no to Camile (?) Pracowała sobie w antykwaricacie. Jak ja zawsze marzyłam o takiej pracy. W sumie, to wydaje mi się byc taka magiczna, te wszystkie stare rzeczy, które mają duszę. Które na pewno mogą opowiedziec nie jedno. Jest to na swój spoósb piękne, ah. Aż się rozmarzyłam. No i w sumie jej szefowa jest fajną babką. Zastanowiły mnie słowa, kiedy powiedziała, iz głowna bohaterka ma tylko ją. Wczesniej tez mnie zastanowił fakt, kiedy wychodziła z domu i nikt jej nie odpowiedział i te słowa do Mary "Nie trudz się" czy jakoś tak. Przez to wszystko wywnioskowałam, iż Camile (?) Nie ma za drobrych relacji z domownikami. W sumie, to nie ma żadnych i raczej nie czuje się tam za dobrze. Trochę, jak taki intruz? Tym bardziej, iż kiedy samolot podchodził już do lądowania, to pomysłała sobie, ze jest w domu. Czyli Forks nie trakowała jako swój dom. No jednak, to nie była za miła styacja.

    I rozumiem, iż wybiera się na studia? Taaaa? Takie nowe życie. Narazie chyba jest pozowytnie nastawiona, ale zobaczymy, jak to może byc dalej. Haha.

    Dobra, konicze już tą moja wypowiedz.
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiesz, ja zazwyczaj piszę dość długie komentarze. Dla mnie napisanie komentarza typu "Świetne, dawaj następne" Albo "już nie mogę się doczekać kolejnego" "jesteś cudowna, masz talnet" jest bez sensu. Po pierwsze, taki komentarz można napisać nie czytająć rozdziału. Po drugie taki komentarz nie daje nic autorowi, bo nie wiadomo, co poprawić, czego nie, co sobie czytelnik myśli, a czego nie. Wkurza mnie, jak ktoś mi dodaje takie komentarze, bo mam to za zwykły spam, chęc zwrócenia na siebie uwagi. Więc ja sama zawsze staram się napisać parę słów więcej, ha.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i kurcze za to jestem Ci mega wdzięczna, coraz mniej ludzi pisze szczerą opinię ;)

      Usuń
  3. Wróciłaś!! Wróciłaś!! Ale jestem teraz szczęśliwa. Już myślałam, że nigdy nie wrócisz do tego opowiadania. Tak strasznie się cieszę, że jednak jesteś. :) To przykre, że musi opuścić bliskie osoby. Skoro leci samolotem, to daleko, więc pewnie nie będzie się często z nimi widywać. Nie wykluczone, że aż do powrotu. Z czasem się przyzwyczai, do wszystkiego można się przyzwyczaić. No, ale przynajmniej ma świadomość, że kiedyś wróci, a to powinno ją w jakiś sposób pocieszyć. Chyba. Jestem ciekawa, co się stało, czemu jej miłość została zakończona. Mam nadzieję, że niedługo to się wyjaśni.
    Tak poza tym, to zastanawiam się, czy mnie jeszcze pamiętasz. :) Kiedyś byłam Natashą. Kojarzysz może? :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Nominowałam Cię do Liebster Award. Szczegóły znajdziesz na www.wolanie-duszy.blogspot.com, w zakładce Liebster Award.

    OdpowiedzUsuń
  5. Zgodnie z Twoją prośbą: Zapraszam na kolejny rozdział Zagubionego Księcia http://zwierzenia-sunset-strip.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Po pierwsze bardzo i to bardzo przepraszam Cię za zwłokę, napisałaś ten rozdział już jakiś czas temu, a ja dopiero teraz znalazłam odrobinę wolnego czasu na blogi. Mam nadzieję, że mi wybaczysz rubinku :)

    Powiem tak, nie spodziewałam się takie początku, w pierwszej chwili zastanowiłam się, czy to nie będzie standardowa wersja FF Twilight, ale zaraz potem nabrałam pewności, że nie. Bardzo podobał mi się ogólny wstęp i ogólny opis, zarówno uczuć, jak i czynności podejmowanych przez bohaterkę.

    No i już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału :P Końcówka bombistyczna - Jestem w domu, muaaa :**

    PS. Nie byłabym sobą, gdybym nie wspomniała o kilku niedociągnięciach :P Brakuje akapitów przez co tekst o wiele lepiej skarbie by się czytało. Może warto by było również wprowadzić "przerywniki" akcji, ponieważ zwykły enter zlewa się z resztą wpisu. W niektórych momentach brakuje znaków interpunkcyjnych, być może przez pośpiech, albo "psikusy" komputera :)

    Pozdrawiam cieplutko :P

    OdpowiedzUsuń
  7. Serdecznie zapraszam na 56 odsłonę opowiadania Pragnienia Serca. Pozdrawiam - http://pragnienie-serca.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. http://zwierzenia-sunset-strip.blogspot.com/ zapraszam na dodatek specjalny :)

    OdpowiedzUsuń
  9. na http://by-elfaba.blogspot.com/ czeka Twoje zamówienie. pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  10. proszę bardzo. mam nadzieję, że teraz będziesz w pełni zadowolona:
    http://s6.ifotos.pl/img/1png_xwwaspn.png
    http://s6.ifotos.pl/img/3png_xwwashp.png

    OdpowiedzUsuń
  11. http://4.bp.blogspot.com/-ukR--PqMcG4/UPLjUA02VrI/AAAAAAAAD6k/KvJzr_S2o5w/s1600/6button.png - proszę bardzo

    OdpowiedzUsuń
  12. Nie wiem , jak ja tu trafiłam , ale to co piszesz jest cudowne . Nie będę pisała , że twój blog jest świetny , bo tak może napisać każdy To co wychodzi z twojego stukania w klawiaturę jest magiczne . Przy czytaniu powstaje przecudowne uczucie , jakbyś stała tam i wszystko widziała . MIŁO widzieć , że ktoś naprawdę się tak przykłada . Zapraszam Cię przy okazji do mnie: http://ever-together-we-sail-into-infinity.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Button BC


Szablon na zamówienie wykonała Yassmine. Współpraca z nią to czysta przyjemność! : )
Szablon wykonany przez Yassmine.